Wakacje to idealny czas na to, by zadbać o siebie i jednocześnie wykorzystać dary, jakie oferuje nam natura. Idealnie się złożyło, że tuż przed wakacjami trafiła do mnie książka "Sekrety Urody Babuszki. Słowiański Elementarz Pielęgnacji" autorstwa Raisy Ruder i Susan Campos, wydana przez znak litera nova. Jestem świeżo po lekturze tego fantastycznego poradnika, więc dzisiaj pragnę się z Wami podzielić moimi wrażeniami.
"Sekrety Urody Babuszki" to poradnik dotyczący naturalnej pielęgnacji twarzy oraz ciała, który składa się z piętnastu rozdziałów (moim zdaniem najciekawsze to "Stwórz luksusowe spa", "Całuśne usta", "Cudowne ciało", "Jednoskładnikowe cuda" czy też "Piękno z odzysku"). Na wstępie autorka (Raisa Ruder) wyjaśnia czytelnikom, iż jest kosmetyczką w Los Angeles, lecz pochodzi z Ukrainy, gdzie sekretów dbania o urodę nauczyła się od swojej babci. W książce przeczytamy zatem mnóstwo porad, przepisów i babcinych anegdot dotyczących takich zagadnień jak tworzenie domowego spa, ekspresowe upiększające maseczki przed ważnymi wydarzeniami, odmładzanie i nawilżanie skóry, depilacja, prawidłowe nakładanie samoopalaczy, walka z cellulitem, leczenie trądziku, likwidacja kurzych łapek, rozjaśnianie sińców pod oczami, rozjaśnianie plam pigmentacyjnych, zastosowanie wódki, aspiryny, oliwy z oliwek, witaminy E oraz wielu innych niepozornych ingrediencji. Elementarz pielęgnacji rodem z Ukrainy zakończony jest rozdziałem "Mądrości babuszki", który w zgrabny sposób podsumowuje i zamyka przesłanie całego poradnika.
Co mi się podobało:
- bardzo przyjemna szata graficzna (mnóstwo roślinnych i sielskich ilustracji)
- książkę czyta się lekko i szybko
- język jest bardzo przystępny, nie brakuje w nim humoru
- rewelacyjne, i co najważniejsze proste przepisy - do ich wykonania nie potrzebujemy skomplikowanych i obco nam brzmiących składników, ale produkty, które każda z nas posiada w domu: wódkę, oliwę, mleko, cebulę, jajka, pomidory, cytryny, mąkę, itp.
- podobają mi się niektóre porównania (np. "twarz jest jak trawnik, który należy podlewać") oraz sposób, w jaki autorka odnosi się do wódki ("moja ukochana wódeczka";)
- zgadzam się z wieloma postulatami głoszonymi w książce (m.in. z tym, że 8h snu jest dla nas optymalne, że często lepiej zrobić sobie kosmetyk typu peeling czy maseczka ze składników dostępnych w każdej lodówce aniżeli nabijać kabzę niektórym koncernom kosmetycznym, które tak naprawdę fundują nam niezłą tablicę Mendelejewa zamiast obiecywanych naturalnych składników)
- z drugiej strony fajne jest też to, że autorka nie demonizuje ani nie zniechęca do stosowania konwencjonalnych kosmetyków, takich jak krem nawilżający, krem pod oczy czy podkład
- sporo przydatnych "Rad babuszki" w każdym rozdziale
- namawianie czytelników do recyklingu oraz nie marnowania w kuchni żadnych produktów (jest to bardzo, ale bardzo bliskie memu sercu).
Co mi się nie podobało:
- zachęcanie do smarowania się wazeliną (jest to pochodna ropy naftowej, więc ja nie jestem jej zwolenniczką)
- autorka nie zawsze ostrzega, że aplikowanie niektórych owoców czy produktów spożywczych może skończyć się reakcją alergiczną; ja mam np. alergię na truskawki czy granat, więc do niektórych przepisów jestem zmuszona podejść z rezerwą
- pomimo zamieszczenia spisu treści i "Niezbędnika Urody Babuszki" na początku, brakowało mi bardziej szczegółowego indeksu przepisów na końcu książki.
Krótko mówiąc, książka "Sekrety Urody Babuszki" jest rewelacyjna i moim zdaniem każda kobieta (nie tylko blogerka urodowa!) powinna ją przeczytać. Ja sama na początku byłam sceptycznie nastawiona do tej pozycji, ponieważ jakąś wielką fanką kręcenia kosmetyków w domu nie jestem. Niemniej, lektura okazała się trafiona w punkt i niezwykle ciekawa, zaś przepisy Ruder & Campos są banalnie proste i przystępne dla każdego (nawet dla tak wybitnie DIY-opornych osób, jak ja). Co więcej, po "Słowiański Elementarz Pielęgnacji" warto sięgnąć zwłaszcza latem, gdy możemy cieszyć się świeżymi owocami, warzywami i ziołami (niekoniecznie z własnego ogródka, choć takie rozwiązanie byłoby idealne). Ponadto, latem mamy więcej czasu na dbanie o siebie i jesteśmy zmuszone bardziej eksponować ciało, w związku z tym niektóre porady i receptury babuszki, takie jak np. domowy samoopalacz z kawy czy ukraiński antycellulitowy body wrap z wódką i musztardą są moim zdaniem strzałem w (przed)wakacyjną dziesiątkę. Podsumowując, poradnik Ruder to pozycja obowiązkowa w biblioteczce każdej lubiącej o siebie dbać kobiety. Trzeba ją nie tylko przeczytać, ale też koniecznie wypróbować zawarte w niej przepisy, a potem cieszyć się piękną i gładką skórą. Jeśli zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po ten poradnik, to z czystym sumieniem mogę Wam powiedzieć, że warto. Będzie to nie tylko pozycja idealna na lato, ale również książka, do której z pewnością będziecie wracać przez cały rok.
Komentarze
Publikowanie komentarza
Dziękuję za każdy konstruktywny komentarz!
UWAGA!!! proszę nie spamować i nie umieszczać linków do swoich blogów czy stron. Sama potrafię Was znaleźć w sieci ;)
Korzystanie z tej strony i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.
- Justyna F (Elfie)