Inga Vesper, dziennikarka i pisarka mieszkająca obecnie w Londynie, zadebiutowała powieścią "Bardzo długie popołudnie" (w oryginale "The long, long afternoon") na początku 2021 roku. Dziś swą premierę ma polskie wydanie w przekładzie Jacka Żuławnika, a dzięki uprzejmości wydawnictwa Słowne (dawniej Burda Media Polska), miałam możliwość zapoznania się z książką przedpremierowo.
"Znakomity kryminał o tym, jak American dream zamienia się w koszmar.
(...) Jest lato 1959 roku, kalifornijskie słońce wypala wypielęgnowane trawniki przed domami w Sunnylakes. Pewnego bardzo długiego popołudnia w tej sielskiej atmosferze przedmieścia znika Joyce Haney. Tego samego dnia Ruby Wright udaje się do pracy, spodziewając się, że czeka tam na nią to, co zawsze: obowiązki domowe, których nie cierpi, obolałe stawy, pogarda ze strony białych pracodawców… a także światełko w mroku codzienności: życzliwość Joyce. Zamiast tego znajduje dwójkę przerażonych dzieci i plamę krwi na podłodze w kuchni. Po pani domu nie ma śladu.
Do sprawy zostaje przydzielony detektyw Mick Blanke, który niedawno trafił do Sunnylakes z Nowego Jorku i szybko odkrywa, że klucz do zagadki znajduje się w rękach Ruby, nikt bowiem tak dobrze jak ona nie zna tajemnic kryjących się za wykrochmalonymi, idealnie gładkimi zasłonami.
Tyle że czarnoskórych pomocy domowych na amerykańskim Południu nie prosi się o pomoc w śledztwie. Ich o nic się nie prosi…"
"Bardzo długie popołudnie" Ingi Vesper to powieść poruszająca szereg różnych zagadnień, takich jak realizacja amerykańskiego snu w latach 50. XX wieku, sztywne reguły, zakłamanie i hipokryzja białej amerykańskiej społeczności kontra segregacja rasowa, ciężka praca i zmagania czarnoskórej społeczności; macierzyństwo i prowadzenie idealnego gospodarstwa domowego kontra samorealizacja, feminizm i seksizm. Krótko mówiąc, "Bardzo długie popołudnie" to osobista odpowiedź autorki na ruchy Mee Too oraz Black Lives Matter, które do głębi ją poruszyły. Postaci, które Vesper wykreowała w swej debiutanckiej książce, są ciekawe i niejednoznaczne. Najbardziej polubiłam z jednej strony nieśmiałą, a z drugiej zaskakująco bystrą i rezolutną sprzątaczkę Ruby, detektywa Blanke'a (choć jego krótkowzroczność momentami trochę mnie osłabiała) oraz nowoczesną i empatyczną Genevieve Crane, liderkę lokalnego klubu dla kobiet. Z kolei zaginiona bohaterka i jednocześnie jedna z narratorów powieści - Joyce - wywoływała u mnie mieszane uczucia: od zaciekawienia i współczucia po niesmak (była mocno zaburzona psychicznie i niestabilna emocjonalnie). Plusem jest zestawienie trzech różnych narracji i perspektyw; przebieg bieżących wydarzeń śledzimy oczami Ruby Wright i Michaela Blanke'a, natomiast co kilka rozdziałów zaglądamy w przeszłość i myśli Joyce. Biorąc pod uwagę wszystkie wyżej wymienione aspekty, muszę przyznać, że "Bardzo długie popołudnie" jest dobrze napisaną, intrygującą i wciągającą opowieścią, którą chętnie obejrzałabym kiedyś na dużym ekranie.
Z drugiej strony, książka zawiera kilka mało realistycznych scen (np. pokazywanie środkowego palca przez damę z towarzystwa w 1959 roku) i często powtarzane, aczkolwiek mało precyzyjne stwierdzenie, że bohaterowie w upalne lato z namaszczeniem pili... napój gazowany. Zdecydowanie wolałabym wiedzieć, JAKI KONKRETNIE to był napój: Dr Pepper, Fanta, 7 Up czy jeszcze inne ustrojstwo, które było popularne w Stanach już w latach 50. (tylko raz autorka wspomniała o lemoniadzie, innym razem o wodzie, a poza tym stale przewija się ten cholerny gazowany napój). I wreszcie, mój największy zarzut łamane przez rozczarowanie: udało mi się przewidzieć zakończenie (a raczej wytypować sprawcę) już w pierwszej połowie książki. Nie mogłam uwierzyć, że detektyw Blanke był chwilami tak głuchy i ślepy, a czarnoskóra pomoc domowa bez college'u często gęsto wykazywała się większą inteligencją, przenikliwością i sprytem od niego. Za te trzy słabsze aspekty powieści odejmuję 3 gwiazdki, natomiast całość oceniam jako 7/10 - mimo kilku niedociągnięć, książkę dobrze się czyta i nie sposób się oderwać do samego końca. "Bardzo długie popołudnie" to bardzo długi (400 stron!), ale jednocześnie bardzo udany debiut.
Data wydania: 2.06.2021
Ilość stron: 400
Moja ocena: 7/10.
Jeszcze się zastanowię nad lekturą tej książki.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada ta książka, kusi do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńJeśli się skusisz, to nie powinnaś się rozczarować :)
UsuńCieszę się, że książka znajduje się już na mojej półce.
OdpowiedzUsuńMimo pewnych niedociągnięć ciekawi mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńJa się lubię czepiać, by recenzje były sprawiedliwe, niemniej ksiązka jest naprawdę dobra!
Usuńciekawa ksiazka
OdpowiedzUsuńTematyka interesująca, więc myślę, że sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tymi napojami gazowanymi i powiem Ci, że coś w tym jest... czasem takie duperele, niedomówienia odbierają wiele przyjemności, a szkoda, bo można było ciut dokładniej, a byłoby o wiele lepiej.
Super, że ktoś mnie rozumie, bo już myślałam, że się czepiam o takie duperele ;)
UsuńSłyszałam o niej wcześniej, chętnie skuszę się na tę lekturę.
OdpowiedzUsuń